2015-09-18

Główny Szlak Beskidzki: Ustroń-Iwonicz 360 km

Włócząc się po Bieszczadach rok wcześniej usłyszałem rozmowę dwóch chłopaków na temat jakiegoś strasznie długiego szlaku pieszego - ponoć ma 500 kilometrów i znakowany jest na czerwono. Idąc wtedy, w 2014 r., z Wołosatego do Komańczy nie wiedziałem, że przemierzam fragment Głównego Szlaku Beskidzkiego.

Magiczny czerwony pasek Głównego Szlaku Beskidzkiego
Wróciwszy z Bieszczadów natychmiast sprawdziłem co to szlak i natychmiast postanowiłem, że będzie moim celem rok później. W ten sposób 3 sierpnia znalazłem się w Ustroniu, gdzie co prawda czerwonej kropki nie znalazłem, tym niemniej ochoczo ruszyłem do schroniska Równica na pierwszy nocleg.

Zachód słońca na Hali Miziowej
Trasę rozplanowałem tak, by nocować przede wszystkim w schroniskach lub w kwaterach. Bardzo pomocny w planowaniu był przewodnik wydawnictwa Compass.

Babia Góra, królowa niepogody, przywitała deszczem

Wszystko układało się znakomicie - pogoda bez zarzutu (trochę deszczu oczywiście musiało być), forma też (porządnie przygotowałem się kondycyjnie). A jednak nie dotarłem do Wołosatego. Na skraju Beskidu Niskiego, przechodząc przez rzekę Jasiołkę, przewróciłem się i wpadłem do wody. Razem ze mną bagaż, co nie było wielkim nieszczęściem, ale też telefon. Najwyraźniej nie był wodoodporny. Straciłem łączność, nawigację i wszystkie zdjęcia.

Wolę bazy namiotowe niż schroniska
Doszedłem do Iwonicza i zdecydowałem zakończyć wędrówkę. Mogłem kontynuować z mapą, przecież kiedyś nie było GPS-ów. Poddałem się jednak pamiętając jak często gubiłem trasę w Beskidzie Niskim i jak często ratowała mnie nawigacja w telefonie. GSB nie ucieknie, wrócę na szlak na pewno.  Z zapasowym telefonem.

Głuchaczki raz jeszcze
Ze szlaku przyniosłem mnóstwo wspomnień, długo by je wymieniać. Pamiętam pierwszy nocleg na Równicy, po pierwszych pięciu kilometrach, gdy pomyślałem, że zostało mi do przejścia zaledwie sto razy tyle kilometrów. Albo malownicze szlaki Beskidu Żywieckiego za Węgierską Górką i Żabnicą. Przepiękne Gorce, które przeszedłem z Sylwkiem, kolegą poznanym w bazie namiotowej Głuchaczki.

Napis na znaku prawdę mówi, zakupów nie zrobisz przez cały dzień
O pustkowiu Beskidu Niskiego nie wspomnę.

Świeży odcisk łapy niedźwiedzia

Nie zamieszczę tu relacji z każdego dnia wyprawy. GSB, podobnie jak Główny Szlak Sudecki (cel na rok 2016) został dokładnie opisany w przewodnikach Compassu. Na dodatek, w sieci można znaleźć bardzo wiele relacji. Moja niczego nowego nie wniesie.

Kolejny z mieszkańców lasu
Dlaczego warto, a nawet trzeba przejść GSB? Właściwie nie wiem. Dla mnie było czymś oczywistym, że pójdę śladem czerwonej kreski. Nie ma co gadać o strefach komfortu, przekraczaniu granic swoich możliwości i takich tam bzdetach; mnie nic to nie mówi. 

Kolejna baza namiotowa - Lubań
Dla mnie najważniejsza jest wędrówka, nie zaliczanie kilometrów. I choć drogę zakończyłem przed osiągnięciem celu, przejście tych 360. kilometrów dało mi wiele satysfakcji. I przyjdzie czas, gdy ruszę z Ustronia by dojść do Wołosatego.

Zdjęć zachowało się niewiele, tylko te, które wysłałem mailem, lub dostałem od kogoś. Ale zawsze to coś. Skromna pamiątka na całe życie.