2021-05-13

Trzy dni dookoła Jeziora Czorsztyńskiego - 73 km

Brakowało mi już pieszych wędrówek po górach z namiotem. Jednodniowe wycieczki na Śnieżnicę czy na Ciecień i Grodzisko tylko zwiększyły apetyt, tym bardziej, że wakacje ubiegłoroczne spędziłem przede wszystkim jeżdżąc po Polsce na rowerze, zabrakło czasu na góry. Dlatego drugi majowy weekend spędziłem na wędrówce.

Gorce z Tatrami w tle
Plan: korzystając z osobistego transportu wysiadam w Gronkowie, na południe od Nowego Targu, i  kończę w Obidowej, na północ od Nowego Targu. Idę w stronę Niedzicy, potem przez Sromowce Wyżne i Czorsztyn wchodzę na Lubań (1 211 m) i niemal do samej Obidowej idę Głównym Szlakiem Beskidzkim. Pierwszy nocleg w Pieninach, drugi w Gorcach. Na dziko, w naturze, z widokiem na góry. Jak zaplanowałem, tak zrobiłem. Było cudnie!

Naprawdę cudnie - Hala Majerz w Pieninach

Dzień 1  Gronków - Cisówka 20 km

Pierwszego dnia najbardziej obawiałem się asfaltów i deszczu. Jednego i drugiego na szczęście nie było zbyt wiele.

Błota czasem nie brakowało
Pierwszy odcinek, 11 km do Dursztyna, przeszedłem zielonym szlakiem - naprawdę bardzo malowniczym, mimo odcinków biegnących szosami. Ruch był niewielki a widoki miłe sercu.

Fragment rowerowego Szlaku Wokół Tatr
W Dursztynie wskoczyłem na szlak czerwony w stronę Niedzicy - tu zupełnie mogłem zapomnieć o samochodach. Zostałem sam na sam z naturą. Najpiękniejszym fragmentem tego szlaku jest dwukilometrowa grań, z której podziwiałem z jednej strony Tatry, z drugiej zaś jezioro Czorsztyńskie i Gorce.

W oddali Gorce i jezioro Czorsztyńskie

Gładko i bez większego zmęczenia rozbiłem się, z godnie z planem, na polanie Cisówka. Miałem szczęście bo około dwudziestej lunął rzęsisty deszcz. Ledwie zdążyłem się rozpakować. O rozpaleniu ogniska nie było mowy. Padało całą noc.

Na polanie
Dzień 2 Cisówka - Fiedorówka 40 km

Wiedziałem, że to będzie ciężki dzień. Dużo kilometrów, dużo pod górę, dużo na plecach. Ale udało się. I to bez deszczu.

Droga do Niedzicy
Pobudka o 5:30, szybkie pakowanie i w drogę. Po błocie i mokrej trawie przeszedłem najpierw przez przepiękną polanę Cisówka, zanim dotarłem do śpiącej jeszcze Niedzicy.

Hala Cisówka
Reszta czerwonego szlaku niestety nie powala - nie dość, że szosa, to na dodatek ruchliwa. Pamiętałem ją z rowerowego przejazdu przez Velo Dunajec latem 2020 r. Zmęczyło mnie sześć kilometrów do Pienińskiego Parku Narodowego. Nagrodą był niebieski szlak, na który wszedłem na przełęczy Trzy Kopce by dojść do Czorsztyna. Absolutnie cudowne widoki powitały mnie na długiej i rozległej Hali Majerz. Aż szkoda było ją opuścić.

Zjawiskowo piękna Hala Majerz w Pieninach
W Czorsztynie przyszedł czas na śniadanie - jak mam w zwyczaju, kupiłem litr maślanki truskawkowej i słodką bułkę. Rozkoszna przyjemność, która pomogła mi przetrwać dwa kilometry asfaltu do góry pod górę Wdżar (767 m). Tam zaczyna się żmudne podejście niebieskim szlakiem na Lubań (1 211 m): 444 metry pod górę. Choć tak naprawdę trzeba pokonać 558 m licząc od przełęczy Snozka. Można się zmęczyć.
Wieża na Lubaniu. Sobotni ruch, gwar i hałas
Weekendowy Lubań jest niemal tak samo zatłoczony jak Morskie Oko w Tatrach. Z rozrzewnieniem przypomniałem sobie bazę namiotową pod Lubaniem, gdy odwiedziłem ją sześć lat wcześniej idąc Głównym Szlakiem Beskidzkim, a także sam szlak. Z tą różnicą, że w 2015 r. przez GSB szedłem w odwrotnym kierunku niż teraz.

GSB - sztuka ludowa na szlaku?
Podejście na Lubań dało mi w kość, była to dopiero połowa zaplanowanej trasy. Większość niby z górki, aczkolwiek odcinek z Lubania do przełęczy Knurowskiej, w sumie 16 km, to nieustanne "falowanie i spadanie" - jak w piosence Maanamu. Pod górkę, z górki; pod górkę, z górki. Na Przełęczy Knurowskiej zwątpiłem, że dojdę do zaplanowanego miejsca na nocleg. Ale w końcu doszedłem.

O 20:15 leżałem w namiocie, ubrany we wszytko, co zabrałem. Wiedziałem, że w nocy temperatura spadnie do kilku stopni poniżej zera. Tak się w istocie stało.

Zmrożony rano namiot

Dzień 3 Fiedorówka - Obidowa 13 km

Czy można sobie wyobrazić coś piękniejszego jak poranek w słońcu w górach? Rozsunąłem poły namiotu i, leżąc jeszcze, spojrzałem w stronę wschodzącego nad górami słońca: pełnia szczęścia. Dla takich chwil warto męczyć się godzinami, iść dalej i dalej, by dotrzeć do bram raju. Tak się czułem owego poranka.

Widok o świcie
Zanim zwinąłem namiot musiałem zrzucić z tropika warstwę lodu, która pokryła go od wewnątrz. Inaczej połamałbym tropik. Nie zwlekałem z wyruszeniem w dalszą drogę, bo o 10:30 musiałem być w Obidowej. Niby niedaleko, ale nadal sporo pod górę na Turbacz (1 283 m).

Mój plecak pozuje na polanie Zielenica
Droga na Turbacz była wyjątkowo malownicza, nie tylko na znanej Hali Długiej, ale może przede wszystkim, na mniejszych polanach, pustych, bez turystów: Zielenicy i Młyńskiej. Cóż za widoki!

Śnieg jeszcze zalegał
Szybko minąłem schronisko na Turbaczu - turyści zaczęli już się zbierać do śniadania. Niektórzy nawet do niego dojechali na elektrycznych rowerach. Z radością pomyślałem, że obie noce w górach spędziłem sam, nie niepokojony przez kogokolwiek. Czyżbym był odludkiem?

Szybkim krokiem minąłem schronisko na Turbaczu
Do Obidowej nie poszedłem czerwonym szlakiem, co byłoby krótsze i logiczne, lecz żółtym, a następnie czarnym i zielonym. O ile na żółtym pojawiło się sporo turystów z racji bliskości Nowego Targu, tak na czarnym, od Bukowiny Miejskiej do Bukowiny Obidowskiej, nie spotkałem już nikogo. W przeciwieństwie do ostatnich dwóch kilometrów na szlaku zielony. Zaczął się sobotni najazd na góry.

Słoneczny powrót na niziny

PODSUMOWANIE

Cóż powiedzieć... było pięknie. Nałaziłem się, napatrzyłem się, namęczyłem się. Czy coś bym zmienił? Myślę, że zrezygnowałbym z przejścia przez Sromowce i sporo skrócił drogę korzystając z przeprawy przez jezioro z Niedzicy do Czorsztyna. Poza tym, wszystko udało się znakomicie.

Początek drogi - to co, że płasko

Najpiękniejsze miejsca? Rozległe hale: Majerz w Pieninach, oraz polany pod Turbaczem. Wrażenia? Na zawsze zostanie mi w pamięci cisza drugiej nocy, gdy nie słychać było ani wiatru, ani ptaków, ani zwierząt. Nic, absolutnie nic, żadnych dźwięków. Choćby tylko dla tej ciszy warto było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz