Jak go zwał, tak go zwał - szczyt Lubomir (904 m n.p.m.), na który wybrałem się pod koniec lutego, należy, w zależności od geografów, albo do Beskidu Makowskiego, albo do Beskidu Wyspowego.
|
Śniegu nie brakowało
|
Niezależnie od przynależności do tego, czy innego pasma, to była bardzo przyjemna wycieczka po jeszcze zimowych górach, choć w dole świeciło niemal wiosenne słońce.
|
Początkowo wydawało się, że będzie bezśnieżnie
|
Auto zaparkowałem w Porębie skąd ruszyłem zielonym szlakiem w dół wsi. Na szczęście asfalt szybko się skończył, bo już po trzystu metrach skręciłem w prawo zielonym szlakiem na Kudłacze.
|
W drodze na Kamiennik Południowy (827 m n.p.m.)
|
Nie poszedłem jednak bezpośrednio do schroniska, to byłoby zbyt proste i zbyt szybkie. Po czterech kilometrach dotarłem na Kamiennik Północny (785 m n.p.m.), jeszcze na zielonym szlaku, po czym dotarłem na Łysinę (891 m n.p.m.) gdzie żółty szlak łączy się z czerwonym - Małym Szlakiem Beskidzkim.
|
Skrzyżowanie szlaków na Łysinie
|
Trzeba dodać, że trasa z Kamiennika prowadzi w dół do niezwykle malowniczej Suchej Przełęczy, na której jest Sucha Polana. Wiata na polanie to dobre miejsce na biwak; pewnie skorzystam z tego miejsca w niedługiej przyszłości.
|
Wiata na Suchej Polanie
|
Potem trzeba tylko znów wspiąć się na Łysinę i dalej na Lubomira. Szczyt Lubomir (904 m n.p.m.) oznaczał połowę tej niewymagającej wycieczki.
Mały Szlak Beskidzki doprowadził mnie do schroniska Kudłacze, które w pandemicznych czasach funkcjonowało tylko jako jadłodajnia i bufet na wynos. Pamiętam je z innych wycieczek i na pewno zatrzymam się w nim gdy wirus pójdzie precz.
|
Schronisko Kudłacze w lutym 2021 r.
|
A więc wypiłem tylko piwo bezalkoholowe i ruszyłem w dół, wciąż czerwonym szlakiem, by za Działkiem (600 m n.p.m.) ponownie znaleźć się na szlaku zielonym.
|
Oznakowanie szlaków jest nienaganne
|
Zejście nie było szczególnie uciążliwe, na szczęście asfaltowa droga pojawiła się na nieco więcej niż kilometr przed końcem trasy.
|
Nieśmiałe oznaki wiosny
|